Wracamy do Pekinu minibusem, kierowca nie żałuje gazu, wyprzedza po poboczu... pędzimy... Zaczyna padać deszcz, robi się ciemno... ale to przecież nie powód , żeby zwolnić... Miasto jak zwykle zakorkowane – mimo nawet pięciu pasów ruchu w jedną stronę... O 20.15 jesteśmy w hotelu. Szybka kąpiel i chcemy pójść po owoce, bo się nam marzą... A tu leje... Zostajemy w hotelu, jemy chińskie żarcie, piszemy kartki i wysyłamy z recepcji.
26.08.2006 sobota
Pobudka o 6.30. Pakujemy się, bo opuszczamy hostel. Przenosimy się do innego, który ja sobie wcześniej wynalazłam w necie, że jest w hutongu, że można się tam poczuć jak w dawnych Chinach... Mamy już tam rezerwację. Pakujemy plecaki, oddajemy do przechowalni (za darmo) i w miasto... W planie – Pałac Letni.
Tłumy ludzi, mało białych. Zwiedzanie zaczynamy... od kuchni. Kupujemy porcję pyz na parze z mięsem. Wyglądają przyjaźnie .. i smakują dobrze.
Dużo Azjatów... całymi rodzinami odpoczywają. Wrażenie robi ogród bonsai... Cały kompleks parkowo-pałacowy mieści się na Wzgórzu Długowieczności nad jeziorem Kunming. W tym malowniczym krajobrazie znajduje się ponad 100 różnych budowli. Krążymy .. góra. dół .. po skałkach, przejściach, altankach.... wszystko bardzo urozmaicone. Jezioro robi wrażenie… pełne maleńkich dżonek i rowerów wodnych... zasnute mgłą. Oczywiście też płyniemy.. taką dużą dla turystów, ale w starym stylu. Jeszcze jeden mostek …teraz czas na lody… Odpoczywamy.. i już jest 15.30. Czekamy na autobus, grzecznie, razem ze wszystkimi Chińczykami. Numer 332. Jedziemy do świątyni Konfucjusza. Tam rozczarowanie .. zamknięta - remont. Zwiedzamy pobliski Klasztor Pałacu Harmonii i Spokoju. Jest największym klasztorem lamajskim poza Tybetem. Potem w słynnej i bardzo drogiej herbaciarni pijemy herbatkę zgodnie z chińskim rytuałem. To trwa… Teraz prędko do hotelu. Oddajemy cześć rzeczy do przechowalni, bo bierzemy ze sobą do Xian tylko małe plecaczki – jedziemy na 1 dzień. Nasz pociąg ma numer T43, peron 13. Otwierają bramkę jak na lotnisku i wpuszczają dopiero o 20.30. Na ten pociąg czekają tłumy. Bardzo szybko i sprawnie przechodzimy przez kontrolę biletów, prześwietlają bagaże. Mamy do pokonania 1200 km.. i jedną noc. Pociąg wygląda jak.. rakieta. Wagony luksusowe. Jedzie cicho.. nie tak jak u nas. Każdy pasażer ma swój monitor (płaski!) z 30 stacjami TV i słuchawki. Wszędzie czyściutko, osobno WC i łazienka z 3 umywalkami. Idziemy do restauracji na piwo. Zajmujemy stolik… ale okazuje się, że stoliki są tylko do konsumpcji. Więc przenosimy się do barku. Wszędzie sami Azjaci... patrzą na nas.. a do tego sami faceci. To ci co mają kupione bilety na hard seat - wolą siedzieć w restauracji. Chińczycy są bardzo niechlujni, oczywiście na nasz europejski sposób - charczą, plują, smarkają, przepychają się na ulicy….